Małgorzata J. Kursa
„Wiedźmy na gigancie”
Jeśli ktoś właśnie potrzebuje
poprawy humoru lub rozładowania stresu po ciężkim dniu, to
proponuję sięgnąć po „Wiedźmy na gigancie”. Jest to wesoła
opowieść o kilku kobietach, które na co dzień razem pracują.
Łączy je zresztą nie tylko praca, ale również przyjaźń. W ich
gronie znajdziemy również mężczyznę, który pełni funkcję
zarówno ochroniarza jak i sekretarka.
Tercet to agencja literacka, której
właścicielką jest Majka. Jeszcze przed założeniem agencji, Majka
prowadziła prywatny gabinet psychologiczny, który pewnego dnia po
prostu zamknęła. Postanowiła, że odda się swej ulubionej pasji
czyli czytaniu książek, co w dalszym czasie zaowocowało powstaniem
wspomnianej agencji. Wspólnie z nią pracowała Anka, Gośka, Piotr
oraz Ida, która dołączyła do zespołu nieco później. Anka,
która brak wzrostu nadrabiała głosem, pisywała kryminały. Gośka
również autorka kryminałów, tyle że humorystycznych lubiła
dokarmiać swoich współpracowników pierogami, które sama robiła
w ogromnych ilościach. Ida, która jako ostatnia dołączyła do
ekipy, była z nich wszystkich najbardziej zrównoważona. Piotr,
były policjant, zwany potocznie sekretarkiem, łagodził wybuchy
emocjonalne, do których często gęsto dochodziło pomiędzy
dziewczynami. Cztery zwariowane kobiety, które w swoim środowisku
potocznie nazywano wiedźmami.
Agencja Tercet zajmowała się
recenzowaniem książek oraz promowaniem autorów. Dziewczyny ciężko
pracowały i starały się, aby do czytelników docierały książki
warte uwagi. Wielu pisarzy pragnęło, aby to właśnie wiedźmy,
promowały ich książki. Dziewczyny były jednak bardzo surowymi i
rzetelnymi recenzentami. Nie wypuszczały spod swoich skrzydeł
czegoś, co według nich nie było warte uwagi. Gdy jednak uznawały,
że książka jest na tyle dobra, aby wypuścić ją spod swoich
skrzydeł, robiły wszystko co w ich mocy, aby dotarła ona do
czytelników. Miały w swej branży także wrogów, a szczególnie
wśród pisarzy, których teksty odrzucały. Szczególnie ci, którzy
uważali się za geniuszy i z trudem przyjmowali krytykę, starali
się utrudniać funkcjonowanie wiedźmom. Nie były one jednak
łatwymi przeciwniczkami i walczyły z godnością o swoje dobre
imię. Pozycja jaką sobie wyrobiły w branży literackiej była na
bardzo wysokim poziomie i nie zamierzały z tego rezygnować.
„Wiedźmy na gigancie” to pełna
humoru opowieść o światku literackim tak od środka. Czytając
książkę napotykamy na wiele zabawnych sytuacji. Bohaterki
obdarzone niezwykłą intuicją, wspierane przez swego ochroniarza,
obronną ręką wychodzą z trudnych sytuacji, w których niekiedy
się znajdują. Opisani pisarze, zabiegający w różnorodny sposób
o względy wiedźm, potrafią doprowadzić swoimi czynami do
niejednej katastrofy. Wzajemne relacje widoczne pomiędzy nimi,
pokazują, że zazdrość o twórczość kolegi po fachu, może być
zgubna. I tylko ci, którzy mają coś sensownego i twórczego do
przekazania mogą zaistnieć i przetrwać w tym trudnym i bardzo
różnorodnym środowisku. Lecz jak zaznaczyła autorka: „
Opowieść, którą znajdziecie na kartach tej książki, jest
oczywiście fikcją literacką, wymysłem mojej zwyrodniałej
wyobraźni, która lubi, gdy coś się dzieje. Osoby i sytuacje
opisane w niej są absolutnie przypadkowe i nie mają nic wspólnego
z rzeczywistością. Światek literacki jest bowiem przepełniony
wzajemną autorską empatią, szacunkiem nie ma w nim miejsca na
zawiść. Nikt nikomu nie podkłada świni, nikt nikogo nie morduje.
Autorzy posyłają sobie serdeczne uśmiechy i chwalą wzajemnie
swoje dokonania...Naprawdę? Mam propozycję – zajrzyjmy za kulisy
i zobaczymy, co może się stać, gdyby przypadkiem do głosu doszły
ich wzajemne animozje...”
Wydawnictwo Lucky
Książkę polecają:
Książka zamiast kwiatka
granice.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz