sobota, 2 lutego 2019

Małgorzata J. Kursa „Wiedźmy na gigancie”



Małgorzata J. Kursa „Wiedźmy na gigancie”

Jeśli ktoś właśnie potrzebuje poprawy humoru lub rozładowania stresu po ciężkim dniu, to proponuję sięgnąć po „Wiedźmy na gigancie”. Jest to wesoła opowieść o kilku kobietach, które na co dzień razem pracują. Łączy je zresztą nie tylko praca, ale również przyjaźń. W ich gronie znajdziemy również mężczyznę, który pełni funkcję zarówno ochroniarza jak i sekretarka.
Tercet to agencja literacka, której właścicielką jest Majka. Jeszcze przed założeniem agencji, Majka prowadziła prywatny gabinet psychologiczny, który pewnego dnia po prostu zamknęła. Postanowiła, że odda się swej ulubionej pasji czyli czytaniu książek, co w dalszym czasie zaowocowało powstaniem wspomnianej agencji. Wspólnie z nią pracowała Anka, Gośka, Piotr oraz Ida, która dołączyła do zespołu nieco później. Anka, która brak wzrostu nadrabiała głosem, pisywała kryminały. Gośka również autorka kryminałów, tyle że humorystycznych lubiła dokarmiać swoich współpracowników pierogami, które sama robiła w ogromnych ilościach. Ida, która jako ostatnia dołączyła do ekipy, była z nich wszystkich najbardziej zrównoważona. Piotr, były policjant, zwany potocznie sekretarkiem, łagodził wybuchy emocjonalne, do których często gęsto dochodziło pomiędzy dziewczynami. Cztery zwariowane kobiety, które w swoim środowisku potocznie nazywano wiedźmami.
Agencja Tercet zajmowała się recenzowaniem książek oraz promowaniem autorów. Dziewczyny ciężko pracowały i starały się, aby do czytelników docierały książki warte uwagi. Wielu pisarzy pragnęło, aby to właśnie wiedźmy, promowały ich książki. Dziewczyny były jednak bardzo surowymi i rzetelnymi recenzentami. Nie wypuszczały spod swoich skrzydeł czegoś, co według nich nie było warte uwagi. Gdy jednak uznawały, że książka jest na tyle dobra, aby wypuścić ją spod swoich skrzydeł, robiły wszystko co w ich mocy, aby dotarła ona do czytelników. Miały w swej branży także wrogów, a szczególnie wśród pisarzy, których teksty odrzucały. Szczególnie ci, którzy uważali się za geniuszy i z trudem przyjmowali krytykę, starali się utrudniać funkcjonowanie wiedźmom. Nie były one jednak łatwymi przeciwniczkami i walczyły z godnością o swoje dobre imię. Pozycja jaką sobie wyrobiły w branży literackiej była na bardzo wysokim poziomie i nie zamierzały z tego rezygnować.
„Wiedźmy na gigancie” to pełna humoru opowieść o światku literackim tak od środka. Czytając książkę napotykamy na wiele zabawnych sytuacji. Bohaterki obdarzone niezwykłą intuicją, wspierane przez swego ochroniarza, obronną ręką wychodzą z trudnych sytuacji, w których niekiedy się znajdują. Opisani pisarze, zabiegający w różnorodny sposób o względy wiedźm, potrafią doprowadzić swoimi czynami do niejednej katastrofy. Wzajemne relacje widoczne pomiędzy nimi, pokazują, że zazdrość o twórczość kolegi po fachu, może być zgubna. I tylko ci, którzy mają coś sensownego i twórczego do przekazania mogą zaistnieć i przetrwać w tym trudnym i bardzo różnorodnym środowisku. Lecz jak zaznaczyła autorka: „ Opowieść, którą znajdziecie na kartach tej książki, jest oczywiście fikcją literacką, wymysłem mojej zwyrodniałej wyobraźni, która lubi, gdy coś się dzieje. Osoby i sytuacje opisane w niej są absolutnie przypadkowe i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Światek literacki jest bowiem przepełniony wzajemną autorską empatią, szacunkiem nie ma w nim miejsca na zawiść. Nikt nikomu nie podkłada świni, nikt nikogo nie morduje. Autorzy posyłają sobie serdeczne uśmiechy i chwalą wzajemnie swoje dokonania...Naprawdę? Mam propozycję – zajrzyjmy za kulisy i zobaczymy, co może się stać, gdyby przypadkiem do głosu doszły ich wzajemne animozje...”

Wydawnictwo Lucky
Książkę polecają:
Książka zamiast kwiatka
granice.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz